Monikorin
Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań/Osaka
|
Wysłany: Pią 16:17, 15 Gru 2006 Temat postu: Japońskie Uniwersytety (Do ryuugakowania ;] ) |
|
|
Wątek ten wpadł mi do głowy po tym, jak po raz kolejny zalała mnie krew, gdy okazało się, że na Uniwersytecie, na którym odbywam swoje ryuugaku, znowu coś jest nie tak. Obiecuję jednak, że postaram się opanować nerwy i emocje, przez co będę mogła obiektywnie podejść do problemu. Ideą tego wątku jest opis Uniwersytetów japońskich, na które można się wybrać w ramach stypendium po pozytywnym zdaniu egzaminu Monbukagakushou. Oczywiście recenzje pisane powinny być jedynie przez osoby, które miały okazje spędzić na danym uniwersytecie przynajmniej roczne stypendium (głównie po to by przedstawiany tutaj później obraz był jak najbardziej rzetelny i oparty na własnych doświadczeniach). Komentować i zadawać pytania może oczywiście każdy i w dowolny sposób (i na każdy temat).
Mam cichą nadzieję, że wątek ten rozrośnie się z czasem i kiedyś przyda się tym studentom, którzy wypełniając dokumenty będą się zastanawiali gdzie pojechać i co będzie dla nich najlepsze (na podstawie tego, co proponuje dany Uniwersytet).
OSAKA KYOUIKU DAIGAKU
Warunki ogólne:
Uniwersytet dumnie posługujący się w swojej nazwie Osaką, z którą de facto ma mało wspólnego. Oczywiście mieści się on jeszcze w granicy Osaka-fu (o Osaka-shi nawet nie wspominamy; średni dojazd pociągiem do centrum miasta z Uniwersytetu: 40 min i więcej), ale nikt nie spieszy się wspomnieć, że jest to przedostatnia stacja w obrębie Osaka-fu.
Tutaj od razu pozwolę sobie przedstawić informację dla tych, którzy lubią wygodę i gardzą wysiłkiem fizycznym: Osaka Kyouiku Daigaku położony jest na szczycie góry (podkreślam GÓRY! Nie mam tu na myśli wzgórza, pagórka, wzniesienia, ani niezauważalnej wysokości nad pozom morza ze względu na to, że każdy pobliski teren jest równej wysokości. Mówimy tu o całkiem pokaźnej górze). Góry, której czubek dryfuje czasem w chmurach i to nie jest żart. Ratunkiem jest autobus (płatny 160yen’ów w jedną stronę) z dworca kolejowego pod budynki Uniwersytetu, oraz ruchome schody (poruszające się z prędkością pierwszej żółwiowej i szerokości zaledwie na jedną osobę, a do tego działają jedynie, do 19:00), które prowadzą niestety tylko w górę, a schodzić trzeba już o własnych siłach.
Cały kampus przedstawia się podobnie: labirynt budynków snujących się po całym szczycie góry, co oznacza oczywiście jeszcze więcej schodów, ale także całkiem ładne widoki z okien, plus niesamowity widok na Osakę z placu przed „głównym budynkiem”.
Osaka Kyouiku Daigaku został wybudowany z płyt betonowych, co oznacza, że gdy na zewnątrz panuje temperatura 27C, w środku zderzamy się z klimatem oscylującym w granicach 10C. Latem może to być pocieszające – jesienią i zimą – NIE. Ogrzewanie jest, choć jedynie w postaci kaloryferów nadmuchowych (z reguły po 2 na klasę), które zależnie od warunków radzą sobie lub nie z ogrzaniem całego pomieszczenia.
Na terenie Uniwersytetu znajdują się oczywiście: sklep, stołówka, kawiarnia, restauracja, hotel, gabinet lekarski, sala gimnastyczna (a właściwie osobny budynek do zajęć z wychowania fizycznego najróżniejszego rodzaju), basen odkryty, biblioteka i kilkadziesiąt budynków z klasami (bardzo możliwe, że pominęłam coś, czego po prostu sama w tym labiryncie nie znalazłam).
Zieleni jest aż nadto. Na tyle „nadto”, że polubiły ja setki tutejszych kotów i pająków (łącznie z tymi jadowitymi). Jest gdzie usiąść na zewnątrz na ławce, trawie itp. Klasy są przestronne, ławki pojedyncze (nawet, jeżeli ustawiane obok siebie po dwie) lub w stylu sal wykładowych. Zaopatrzenie w projektory itp. jest najbardziej na poziomie.
„Centrum do spraw studentów zagranicznych”:
Jeżeli chodzi o „Centrum do spraw studentów zagranicznych” – składa się z 3 sal. „Sali audiencyjnej” jak ją roboczo nazwałam, czyli takiej, w której nauczyciele przyjmują prywatnie, za zamkniętymi drzwiami interesantów. Biura pracowników Centrum, gdzie przychodzi się z wszelkiego rodzaju pytaniami, skargami, problemami, podpisami, zgłoszeniami i petycjami. Ostatnia zaś to „Świetlica” – sala z komputerami ze stałym dostępem do Internetu i dwóch drukarek (czarnobiałych). Korzystać można z nich do woli (o ile są wolne, bo jest owych komputerów zaledwie i za darmo w godzinach pracy Centrum.
Zakwaterowanie:
Jeżeli chodzi o zakwaterowanie, to do obecnej chwili (rok 2006) miało ono miejsce jedynie w Akademiku Dla Obcokrajowców znajdującym się w najodleglejszym zakątku kampusu, niemal na zboczu góry, gdzie strach iść po ciemku. W okolicy dworca nie ma żadnego sklepu (jest automat z lodami i napojami), a ten na terenie kampusu zamykany jest około 18:00. Zakupy stanowią tu więc pewien problem, a może raczej „wyprawę” do jakiejkolwiek najbliższej, dużej stacji gdzie znajduje się supermarket. Jak jednak wspomniałam, od tego roku studentów zagranicznych kwateruje się także w wynajętych przez Uniwersytet mieszkaniach na terenie, o zgrozo, już prefektury Nara, w odległości 4 stacji pociągiem od Osaka Kyouiku Daimae Eki.
Mieszkania są 3 pokojowe, co oznacza, że mieszka w nich trójka studentów, których obowiązuje „segregacja płciowa”, czyli dziewczynki z dziewczynkami, chłopcy z chłopcami, ale to standard w tym kraju. Do wspólnego użytku jest łazienka (z prysznicem i ofuro), ubikacja i kuchnia. Mieszkanie ma też dwa balkony. Kuchnia początkowo wyposażona była tylko w miniaturową lodówkę, w którą ledwo mieści się jedzenie jednej osoby (ale to ma ponoć ulec zmianie na skutek naszych protestów i skarg, ale o ich skuteczności będzie później), kuchenkę gazową, telewizor, szafki i zlew. Od Uniwersytetu można zaś wypożyczyć mikrofalówkę, toster i kilka innych przydatnych rzeczy. W resztę rzeczy, w przeciwieństwie do akademika, trzeba zaopatrzyć się samemu za własne pieniążki, co po jakimś czasie zaczyna być uciążliwe, ale o tym później.
Pokoje w mieszkaniu są w stylu japońskim, czyli z matami tatami (jest ich całe 6, czyli przestrzeń taka, że w tutejszych standardach już można się gonić i bawić w chowanego). Ogólnie na pierwszy rzut oka z nieświadomością przyszłości – ładne i zachęcające.
Niestety po jakimś czasie okazuje się, że mieszkanie jest: strasznie zimne (do ogrzewania jedynie klimatyzacja, a prąd kosztuje i to srogo), kurzy się z prędkością światła, a tatami nie da się oczyścić (o odkurzaczy będzie za chwilę). Do tego okna są nieszczelne i jesienią budzimy się w mokrym pokoju, z mokrymi rzeczami i pleśnią na tatami choćbyśmy nie wiem ile grzejników nie kupili i ile nie wietrzyli i sprzątali. Futon, który otrzymujemy w wyposażeniu jest takiej grubości, ze faktycznie nie da się z niego spaść, można jednak się solidnie przeziębić i odbić sobie kilka rzeczy - niestety. We własnym pokoju znajdziemy jeszcze sporą szafę, półki na książki, biurko oraz stojak z wieszakami.
Najbliższy dworzec znajduje się w odległości 15min spacerem, 10min lekkim truchtem i 5 min rowerem (no, przynajmniej mi tak wychodzi). W okolicy jest jednak sporo sklepów, jedno wielkie centrum handlowe i kilka supermarketów z naprawdę tanimi produktami (głównie żywność). Dojazd do Nanba w Osace zajmuje od 20min (najszybszym możliwym pociągiem) do 50min i więcej (najwolniejszym pociągiem). Przy dworcu znajduje się całkiem pokaźne centrum sportowe, ale na tym skończyłyby się rozrywki, jakie proponuje studentom Kyouiku Daigaku Mamigaoka w Kashiba-shi, choć można się tu doszukać jednego, czy dwóch Karaoke i pizzerii.
Zajęcia na Uniwersytecie:
Niestety tu będę psy wieszać na miejscu, w którym przyszło mi studiować, bo choć nauczyciele są z gruntu rzeczy bardzo mili i pomocni, to jednak poziom zajęć zawiódł mnie wielce. Na początku oczywiście dobywa się test z języka japońskiego, który ma pomóc przydzielić nas do odpowiednich grup o danym poziomie języka. Wszystko byłoby całkiem logiczne gdyby nie fakt, że z wyników testu nie wyciągnięto żadnych wniosków. Do tego do wyboru były tylko 2 poziomy: średni i zaawansowany. Z tym, że na zaawansowany wpuszczono również tych, którzy zdali wybitnie na średni, bo zajęcia wybiera się samemu. W taki oto sposób, żeby dostosować zajęcia do poziomu skończyło się na poziomach (według mnie) początkującym i średnim. Gdyby tego było mało zajęć z języka japońskiego jest jak kot napłakał. Ja mam zajęcia tylko 3 dni w tygodniu. Dodatkowo, mimo iż zajęcia szumnie noszą swoje własne odrębne nazwy, to albo powielają często swoją treść, albo co gorsze – nie mają nic wspólnego z daną nazwą. Dla przykładu na zajęcia z dokkai’a (czyli czytanek), czytania jest tyle, że czasem można zapomnieć, że w ogóle coś się czytało. Zajęcia polegają głównie na otrzymywaniu tekstu i zadaniu wykreślania z niego słówek, aż z 1500 znaków zrobi się powiedzmy 500 i tak w kółko. Zajęcia o szumnej nazwie „Język i kultura Japonii” polegają na wolnym „myślotoku” wykładowcy przez 1,5h np. o tym jak to ze słówka „google” oznaczającego wyszukiwarkę internetową, powstał w języku japońskim czasownik „guguru”. Najbardziej irytujące w tym wszystkim nie było jednak to, że niemal w każdym języku mamy już taki czasownik i było to absolutnie jasne i nudne dla wszystkich, ale to, że nauczyciel mówił o tym przez 1,5h w taki sposób, że gdy już mu się kończyły pomysły zaczynał dokładnie od początku.
Nie chcę wykazywać się nadmiernym cynizmem i zniesmaczeniem, ale spodziewałam się, że placówka, która nazywa się Uniwersytetem, potrafi zaprezentować pewną klasę i zaproponować pewien poziom zajęć. O gramatyce można tu pomarzyć, znaków uczymy się 10 na dwa tygodnie, nowe słówka, jeżeli się pojawiają są to z reguły nazwy instytucji lub slang (co nie jest akurat takie złe). Reszta to banał i obawiam się, że nie tylko dla studenta 5 roku japonistyki, ale i dla powiedzmy kogoś z 3 roku.
Cóż, ktoś powiedział mi kiedyś, że stypendium nie jest po to, żeby mnie ktoś uczył tylko po to, żebym sama nauczyła się z niego korzystać i wyciągać jak najwięcej poprzez samodzielną naukę i badania. Teraz nie mam porostu innego wyjścia.
Załatwianie problemów:
Myślę, że najlepiej opisują tę kwestię trzy japońskie słówka, które brzmią następująco: „dekinai”, czyli „Nie bardzo jest jak to zrobić”, „chotto…”, czyli „Jakby ci tu powiedzieć, że nie za bardzo się da i w ogóle prosimy przestań drążyć temat, bo jest to dla nas niewygodna sprawa…”, oraz „dame”, czyli „nie ma mowy”/”nie ma bata”/”nie da się”. Rzadko słyszy się tu inną, pozytywną odpowiedź na jakiś bardziej skomplikowany problem niż brak papieru w drukarce. Odkurzacza nie możemy się doprosić do dziś, więc tatami gniją i kurz zbiera się gurami (mioteł wymienialiśmy już tyle, że szkoda wspominać), legitymacji studenckiej nie otrzymujemy, więc nie możemy otrzymać studenckiego biletu na pociąg na dojazd na zajęcia, a ani nikt nam kosztów nie zwraca, ani nikt nie kiwnął palcem żeby nam pomóc zdobyć tą zniżkę. „Dekinai, chotto dame desu kara” – to już niemal motto naszego Centrum.
Nie oznacza to oczywiście, że mamy tu doczynienia z chłodnymi, wyrafinowanymi i całkowicie olewającymi nas ludźmi. Jest to grupa miłych i głównie bardzo młodych japończyków, którzy zawsze z chęcią zapytają Cię, czy wszystko w porządku (z tą nadzieją w oczach, że nie odpowiesz „No nie całkiem, jest taka jedna rzecz…”, czy coś w tym rodzaju). Trzeba im jednak przyznać, że ze sprawami toczącymi się w ramach murów Uniwersytetu radzą sobie genialnie – zawsze wszystko znajdą, zawsze się dodzwonią do danego nauczyciela, powiedzą gdzie lekarz, stołówka, gdzie klasa, gdzie podpisać. Nie można się więc od razu załamywać i zniechęcać. To, że na kabel do Internetu (od założenia łącza) trzeba czekać ponad 2 tygodnie, zdarza się nawet w PL (a może głównie w PL ? ^_- ).
Atrakcje:
Ciężko ogólnie ocenić, gdyż mam porównanie zarówno z Uniwersytetami, które proponują więcej jak i z takimi, które proponują mniej. Wakacji jest sporo – pomysłów na nie Osaka Kyouiku Daigaku ma jednak tylko 2, w postaci dwóch wycieczek w roku szkolnym. Ponoć jest możliwość napisania podania o zwiększenie ich ilości i przedstawiania swoich pomysłów, ale nikt nie ośmielił się dać nam gwarancji, że zostaną choćby przejrzane.
Kluby – wybór klubów jak na każdym japońskim Uniwersytecie jest zaiste imponujący. Jedyną wadą dla kogoś mieszkającego 4 dworce dalej jest fakt, iż większość z nich zaczyna swoją działalność od godziny 21:00 (według informatora uniwersyteckiego, czyli grubej księgi spisu i ogłoszeń klubów). Ze wstąpieniem nie ma z reguły problemów.
***
Myślę, że to tyle z mojej strony, jeżeli chodzi o chwilę bieżącą. W razie jakichkolwiek zmian na lepsze lub gorsze, postaram się w miarę możliwości uzupełniać ten opis. Gdyby ktokolwiek miał jeszcze jakieś pytania – czekam z niecierpliwością gotowa do odpowiedzi.
|
|